sobota, 6 grudnia 2014

Prolog

Mam na imię Sawa. Mój ojciec był gliną walczącym z kartlerami, jednak Emir odstrzelił go, wraz z moją matką. Likwiduję jego siepaczy jeden za drugim, aby w końcu dobrać się do niego.
To wszystko co pamiętam sprzed śmierci moich rodziców.
Po tym co zrobił Emir zajął się mną Karl. Pomaga mi likwidować siepaczy Emira, jednocześnie chroniąc mnie przed rozpoznaniem. Gdy wykonam swoją robotę Karl przejmuje dowodzenie. Jest gliną, co ułatwia mu zacieranie jakichkolwiek śladów, które
pozostawiam po sobie.
Dwadzieścia lat temu miasto przejęli Łowcy. Terroryzują ludzi, i porywają
dzieci, po to by sprzedać je kartlerom. Tym wszystkim steruje Emir. To on jest moim celem.



Stoję przy oknie i opieram brodę o ręce. Patrzę na latawiec szybujący za oknem. Wydaje się on taki znajomy, ale nie pamiętam dlaczego. Nieliczne wspomnienia pozostały w mojej głowie. Ich zanik powoduje Ampa, którą podaje mi Karl. Ampa pozwala mi wymazać z pamięci dzień, w którym zabito moich rodziców.
Jedyne co pozostało mi po nich, to kolczyki, które zrobiłam z rozbitych bransoletek mojej matki
i nasze wspólne zdjęcie.
Miewam
niewyraźne przebłyski wspomnień z tego dnia.


Siedzę w swoim pokoju. Nagle w całym domu rozlega się dzwonek do drzwi. Słyszę kroki i dźwięk otwierających się drzwi.
Krzyk.
Strzał z pistoletu.
Kolejny krzyk.

Ktoś wchodzi do mnie do pokoju. Niewyraźna postać celuje do mnie z pistoletu. Mój tata wytrąca napastnikowi pistolet z ręki.
Napastnik celuje w mojego ojca.
Następny wystrzał.
Uciekam.


Odwracam wzrok od latawca i ruszam w stronę mojego łóżka. Mieszkanie, które służy mi jako kryjówka, jest strasznie małe. Jeden mały pokój, łazienka i kuchnia, w której mieści się tylko mała lodówka, kuchenka mikrofalowa i stół z dwoma krzesłami.
Siadam na łóżku i patrzę na zegar. 23 godziny 14 minut bez Ampy. Zaczynam nerwowo ruszać nogami. Czekam aż Karl przyjdzie z kolejną działką.
Opadam na łóżko. Mijają kolejne godziny, a Karla ani śladu. Jestem roztrzęsiona.
Nagle słyszę dźwięk otwierających się drzwi. Zrywam się z łóżka i porywam leżący na komodzie pistolet na Ampę. W drzwiach staje Karl.
Jest umięśniony i łysy. Skórę ma koloru czekolady.
Rzucam się w jego stronę.
- Masz Ampę? Muszę oczyścić umysł- mówię. Ręce trzęsą mi się, że nie potrafię utrzymać pistoletu w dłoni.
Karl ze świstem wypuszcza powietrze i sięga do kieszeni spodni. Wyjmuje z niej dwie
małe buteleczki wypełnione bordowym płynem. Wyszarpuję mu je z dłoni.
Jedna z nich upada na ziemię, natomiast drugą próbuję włożyć do pistoletu, ale nie mogę.
Karl wyciąga mi pistolet z ręki,
i sam wkłada do niego buteleczkę.
- Jesteś tak roztrzęsiona, że nie potrafisz ustać na nogach – zauważa Karl.
Zaciskam ręce w pięści, i nie odpowiadam. Nerwowo przestępuję z nogi na nogę. Karl podchodzi do mnie i odgarnia mi włosy z szyi. - Posłuchaj zanim mi znowu odpłyniesz – zaczyna – Jutro musisz pozbyć się kolejnego siepacza. O 14 masz być gotowa i czekać w "Red House".
- Jak się nazywa? - pytam.
- Mikhail Kratsov.
Kolejna dusza trafi do piekła – mówię w myślach.
-
Masz być ostrożna, i pamiętaj: nie możesz pozwolić, aby jakikolwiek świadek przeżył – mówi Karl patrząc mi prosto w oczy. - Rozumiem.
- No dobra. Do dzieła.
Karl przykłada mi pistolet do szyi i naciska spust. Słychać kliknięcie.
Czuję jak Ampa wędruje w moich żyłach. Opadam na łóżko. Przed oczami tańczą mi kolory, które ograniczają widoczność.
Świat wokół mnie zaczyna wirować. Tańczące kolory zastępuje ciemność i miłe uczucie boskiej siły.
Odlatuję.